Zadzwonił telefon. John podniósł słuchawkę.
- Słucham?
- John jest sprawa. Właśnie jedzie po ciebie policjant, wszystko ci wyjaśni.
Już po chwili John jechał samochodem.
- Co się stało?
- Strasznie skomplikowana sprawa. Kilka dni temu zginął pewien bogaty człowiek Marian Olejniczak. Morderstowo było bardzo niefachowe. Bardzo szybko ustaliłem, że dokonała go Aldona Marecka.
- No to w czym problem?
- No właśnie. Jak jechałem ją aresztować okazało się, że jest martwa. Została zastrzelona. To z całą pewnością był profesjonalista.
- Ciekawe...
- Dokładnie. Sądzę że Marian został zabity na zlecenie. Miał wielu konkurentów.
- Dlaczego jednak profesjonalista miałby wynajmować jakąś kobietę?
- Marian był bardzo ostrożny i zabezpieczony. A z Aldoną często się spotykał. Mogła bez żadnych problemów wejść i go zabić. Potem zleceniodawca zabił ją, żeby niczego nie wygadała
- Tylko dlaczego miałaby go zabijać? Chyba nie jest aż tak łatwo przekonać do tego zwykłych ludzi.
- Hmm... rzecz w tym, że ona była psychicznie chora. Sądzę że to dlatego.
- No jest to jakieś wytłumaczenie... są jacyś podejrzani?
- Tak. Cztery osoby. Również biznesmeni. I tu właśnie mamy duży problem. Póki co są zatrzymani, jednak możemy trzyać ich tylko 48 godzin. Nie ma na nikogo dowodów. Będziemy musieli ich wypuścić, a wtedy morderca może nam uciec.
- Ile mamy czasu?
- Niecałe trzy godziny.
- Dobra, to jeszcze zdążę z nimi pogadać
- No i właśnie tu też jest problem. Odmawiają udzielania zeznań. Wiedzą, że po 48 godzinach musimy ich wypuścić a nie mamy żadnych podstaw wysunąć przeciwko nim oskarżenie.
- To mocno komplikuje sprawę.
- Owszem. Na szczęście zaraz po przesłuchaniu każdy z nich złożył pewne zeznanie. Problem w tym, że wszyscy kłamali!
- Muszę przejrzeć te zeznania.
- Właśnie dojeżdżamy na komisariat
Zaraz po wejściu policjan wręczył Johnowi zapisane kartki:
Pierwszy podejrzany: Przemysław Wieczko
Policjant: Czy zna pan panią Aldonę Marecką
Przemysław Wieczko: Nie.
P: Jest pan tego pewien?
PW: Mówię przecież, nie?
P: Co pan robił dwa dni temu około godziny 20?
PW: Czy ja wiem... chyba siedziałem w ogrodzie. Z żoną.
P: Proszę sobie przypomnieć dokładnie.
PW: Tak. Na pewno byłem w ogrodzie. Jasne! Paliłem moje ulubione cygaro. Nasz pies biegał w pobliżu.
P: Nigdzie pan nie wychodził?
PW: Chwila... dwa dni temu? Zdaje się, że kolega do mnie dzwonił. Poszedłem do domu, odebrałem telefon...
P: Skąd pan wiedział, że dzwonił?
PW: A od czego mam służące? Co? (zdenerwowany)
P: Proszę kontynuować.
PW: O czym ja mówiłem? No widzi pan, przerwał mi pan i teraz nie pamiętam! A właśnie! Gadałem przez telefon około pół godziny, potem przyniosłem żonie lód do drinka.
P: Nie wychodził pan z domu?
PW: No mówię przecież że nie!
- Kłamie jak z nut - powiedział policjant - dowiedziałem się, że Aldona była jego kochanką.
- Dlaczego jednak kłamał...
- Pewnie nie chciał, żeby się to wydało.
- Niby tak, ale zeznania są tajne. Jego żona by się raczej nie dowiedziała... Dobra, daj następnego
Drugi podejrzany: Marcin Pietrzak
Policjant: Czy zna pan panią Aldonę Marecką
Marcin Pietrzak: Owszem, ale nie osobiście
P: To znaczy?
MP: Utrzymywałem z nią kontakty biznesowe, ale porozumiewaliśmy się wyłącznie za pośrednictwem internetu.
P: Jakiego rodzaju kontakty biznesowe miał pan z ofiarą?
MP: Pan wybaczy, ale to nie jest pana interes.
P: Jest pan podejrzany o morderstwo, radzę odpowiedzieć na to pytanie!
MP: A i idź pan... (uspokaja się) A zresztą, coś panu mogę powiedzieć. Pani Marecka bardzo często kontaktowała mnie z osobami, które chciały sprzedać ziemię.
P: Skąd ona znała te osoby?
PM: (śmiech) Pan wybaczy, ale chyba pan powinien pan ją o to pytać (śmiech) O ile pan potrafi
P: Proszę nie żartować!
PM: Dobra już dobra. Osoby, które mi przysyłała nie chciały wielkich pieniędzy za zięmię. To był czysty zysk.
- A ten gdzie kłamał?
- Że nie znał jej osobiście. Udało mi się dojść, że kiedyś byli razem na bankiecie. Sądzę, że kłamał, bo jego interesy z Aldoną nie były takie czyste jak udawał.
- Dobra proszę o kolejnego
Trzeci podejrzany: Zenon Kowalik
Policjant: Czy zna pan panią Aldonę Marecką
Zenon Kowalik: Jasne. Niezła laska. Szkoda że sztywna
P: Proszę nie robić sobie żartów!
ZK: Spoko koleś!Co ja na to mogę? Sama sobie biedy napytała!
P: Sama?
ZK: No a co? Zadzierała z różnymi bandziorami a potem się dziwić...
P: Mogę prosić o konkrety?
ZK: Zwariował pan? A potem mnie znajdą sztywnego? O nie!
P: Kiedy pan ostatnio ją widział?
ZK: Ja? Jakieś, nie wiem, dwa, trzy tygodnie temu? Może miesiąc?
P: Skąd pan wie o jej kontaktach z podejrzanymi ludźmi?
ZK: A co ja ślepy jestem? Swój rozum chyba mam!
- Ten skolei z całą pewnością widział wcześniej. Mieszkała zaraz przy mnie, widziałem, jak ją podwiózł. Tylko niestety jak każdy inny nie chciał już później gadać, a ja przypomniałem sobie o tym dość późno...
- Szkoda. Ciekawe co by na to odpowiedział. Dobra to ten ostatni...
Czwary podejrzany: Andrzej Pułaski
Policant: Czy zna pan panią Aldonę Marecką?
Andrzej Pułaski: Tą k****? A kto by nie znał?!
P: Czy mógłbym prosić, żeby wyrażał się pan kulturalnie?
AP: O tej dziwce? Co za różnica i tak ją Wieczko zarąbał
P: Dlaczego twierdzi pan, że to pan Wieczko?
AP: No jak to skąd? Puściła go z Zenkiem to ją stuknął
P: Ma pan na myśli pana Kowalika?
AP: No a kogo innego? Wcześniej się puszczała z Pietrzakiem. Ten się znudził był Przemko teraz Zechu. K****, mówię panu!
- A tu gdzie tkwi problem?
- Marcin woli chłopców. I Andrzej doskonale o tym wie. Sprawdziłem to. Pułaski zajmuje się prostytucją. Nie da mu się nic zarzucić, ale to jasne. Niejednokrotnie przesyłał jakiś chłopaków Marcinowi. Dlaczego powiedział, że Marcin miał romans z Aldoną? Nie mam pojęcia.
- Dobra, chciałbym jeszcze obejrzeć dom Aldony.
- Nie ma sprawy to bardzo blisko
Po chwili John był już w środku. Na stole leżała recepta lekarska. John przyjżał się jej uważnie. Standarowy druczek, nagryzmolone: Amitryptylina, zwykła dawka i podpis lekarza. Lekarstwo na schizofrenie. John rozejrzał się po mieszkaniu. Znalazł skórzany pasek do noża. Pasował rozmiarowo idealnie do opisanego przez policjanta narzędzia zbrodni. Na skórze wycięta była jedna litera: "P". Znalazł jeszcze zaproszenia na bal, który miał się odbyć jutro. Dla pani Aldony Mareckiej z osobą towarzyszącą. Nagle przyjrzał się uważniej: na zaproszeniu była malutka plamka krwi. John podrapał się po głowie i wrócił na komisariat
- To nie było łatwe. Ale wszystko na to wskazuje, że wiem kto jest winny...
Pytanie standardowe: kto jest mordercą i skąd John to wiedział
PS. rozwiazanie jest piekielnie trudne i watpie by wam się udalo odgadnac, ale probujcie. Pytania wam nic nie dadza bo wszystko jest w tekscie wystarczy dokladnie przeczytac. Piszcie swoje sugestie , a ja bede w miare pomagal
POWODZENIA!!
Post został pochwalony 0 razy